czwartek, 6 października 2016

"...Always waiting for someone to ask for her hand; When out of the blue comes this groovy young man; Who vows forever to be by her side; And that's the story of our own Corpse Bride."

Witajcie w tym jakże optymistycznym, uroczym, przebrzydle zimnym i ponurym miesiącu jakim jest październik. Czas w naszej lunatycznej mieścinie płynie jeszcze wolniej niż dotychczas, ludzie pozaszywali się w swych norach, dzieci nie potrafią znieść stagnacji spowodowanej ograniczoną ilością przebywania na świeżym powietrzu ( ojj... Tristan i jego zasypianie późną nocą....), nawet psy nie mają większej ochoty na spacery, kiedy aura nie sprzyja. Sama zaszyłam się niczym ten upiór czy inna zmora w domu, pod ciepłym kocem z wielkim kubkiem gorącej herbaty (albo raczej staram się zaszyć między szlajaniem po zakupy, krótkie spacery i inne takie). Jednak w całym tym niemrawym okresie, jest coś co zarówno mnie, jak i Łukasza oraz naszych przyjaciół tchnęło nieco do życia.
Rzecz zdawałoby się oklepana. Banalna. Naiwnie przesłodzona. Planowanie ślubu. Tak, tak, skoro padły już deklaracje, doszliśmy do wniosku, że wypadałoby się zainteresować tematem. Oczywiście, Janis nie mogła jak większość kobiet marzyć o białej sukni, marszu mendelsona, gołąbkach i innych takich. Janis zamarzyło się wziąć ślub i odprawić wesele z oprawą godną samego Tima Burtona! Na co również przyklasnął mój kompan niedoli, dumnie zwany teraz narzeczonym. I tak, mając motyw przewodni zaczęliśmy kopać w internetach, przerzucając się pomysłami, do których dorzucała swoje 3 grosze również ciotka Marta. Póki co idzie nieźle, choć koszta będą dość ograniczone (nie jesteśmy ludźmi, którzy chcą wielkiej imprezy z wydumaną pompą przez którą wpieprzą się w kredyt na kolejne lata), ewidentnie da się to ogarnąć. Tak więc pomiędzy codziennymi obowiązkami, szaleństwem itp. włączam swój zmysł architektoniczno-wnętrzarski (żebym to ja jeszcze jakiś miała) i szukam, myślę, kombinuję. Do tej kombinatoryki stosowanej doszło również urządzanie naszego pokoju (facet nerd. Świetny materiał na męża. Ale ma duuużo rzeczy, a miejsca co raz mniej) oraz zaplanowanie remontu, który ma się odbyć za tydzień (uwierzcie, te ściany wołają o dobicie, wykrwawienie i spalenie. Trzeba to odmalować koniecznie). Jutro również mamy w planach wizytę w USC w celu dopytania co i jak i ustalenia ewentualnej daty.

Także.... na nudę w sumie nie narzekam w ostatnim czasie. W samym wrześniu udało nam się jeszcze zrobić wypad do zoo oraz na wycieczkę po Jurze. A w wolnej chwili nawet zaliczyliśmy sesję zdjęciową, a co tam. Kto zabroni? ;) Nie przedłużając...








Kilka fotek z wycieczki do zoo. Chorzów jaki jest, każdy widzi. ;)



A tu jeszcze trochę letnich klimatów. Z wycieczki na Jurę. Trasa Rabsztyn - Pieskowa Skała & Maczuga Herkulesa, Ojców :)







Zawsze wiedziałam, że mój syn to mały zwyrol....






I kto powiedział, że psy nie mogą zwiedzać? 
Ciekawostka. Do Ojcowskiego Parku Narodowego oraz na sam zamek w Ojcowie psiaki mają bezproblemowy wstęp :)









Dorośli, poważni ludzie... nie dość, że kupują sobie pościel z Batmanem (tak, kupiliśmy... cii....), to jeszcze zatrzymują się na jakimś zadupiu, co by trzasnąć fotki pod znakiem ;)



Małej pokazówki z sesji narzeczeńskiej nie mogło zabraknąć ;)

(Obiecałam reklamę ;p)
^^




Na stronie wincyj zdjęć ;]

A na zakończenie... Janis Ventura Wild i wielgachne stado ^^
(Tak wyglądają babskie nocki, kiedy jedna psiara przyjaźni się z drugą... xD)

Joan i Lita <3 p="">


Dobra.... Miało być zakończenie, ale korci mnie uchylenie rąbka tajemnicy odnośnie ślubu :P
Kilka inspiracji, które mamy w zamyśle ^^ (zdjęcia zapożyczone z otchłani internetów)










Jak do tego myślę, o czerwonej skórze (spodnie + kurtka), czerwonym welonie, czarno-czerwonym bukiecie itd, to zaczynam rozumieć czemu na ogół panny młode wpadają w taką histerię ;)
A może ktoś z czytających coś ciekawego podpowie? ;)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz