poniedziałek, 11 listopada 2013

"...This is the end beautiful friend, This is the end my only friend, the end..."

Po kolejnej przerwie, znów jest co pisać. Niestety nic pozytywnego, jak to zwykle w moim wypadku bywa (to jakaś klątwa, serio!) nie minęły jeszcze dobrze dwa lata związku, a wszystko posypało się niczym domek z kart. Przyczyn opisywać nie będę, to już nasza prywatna sprawa co się stało, a podziało się wiele. Zbyt wiele jak na nas. W każdym razie, rozpoczynam właśnie nowy rozdział w swoim życiu. Kolejny już, choć chyba najbardziej znaczący. Trzeba poukładać sobie wszystko, dogadać się odnośnie opieki nad Tristanem, czas urządzić się na nowo i przede wszystkim skupić na nauce. I jakoś idzie do przodu. Znacznie ciężej zapewne by mi było, gdyby nie pomoc i wsparcie przyjaciół, którym dziękuję za poświęcenie, czas, zaangażowanie i wszelką pomoc. Najwidoczniej tak musiało się stać. Póki co głowę mam pełną ambicji, planów i nowych wyzwań i nie chcę rozpamiętywać przeszłości. Żeby iść do przodu, nie można patrzeć się za siebie. Teraz ciekawa jestem co jeszcze życie mi przyniesie (czasami aż strach myśleć, bo los lubi mi płatać figle i kopać po tyłku).

A na razie twardo usiłuję poprawić pierwsze kolokwium (anatomio jak ja Cię nienawidzę!), wysprzątać solidnie mieszkanie i jakoś logicznie urządzić w swoim stylu (w styczniu planuje się remoncik :P), a gdzieś pomiędzy tym ufarbować włosy, co graniczy z cudem. Plus taki, że Wiktorię wysłałam na świetlicę i obiady w szkole więc od razu więcej czasu i mniej roboty, a mała zadowolona, bo spędza czas z dziećmi.

Z rewelacji dodatkowych: Tristanek ma już dwa ząbki, w chodziku driftuje i usilnie próbuje rozjechać psa (będzie kierowcą po mamie ja to wiem! xD) na co ten woli zdecydowanie kryć się pod biurkiem i z dala od małego rozrabiaki, który panoszy się zrzuca wszystko z półek, zjada gazety itp ;)

Ostatnio, muszę się pochwalić, dotarłam wreszcie wraz z Dagą na grób Ryśka Riedla. Nie byłam tam bardzo długo aż wstyd przyznać, bo kiedyś latałam regularnie. Nie da się ukryć, że cmentarz nocą i ten jeden tak bardzo oświetlony zniczami grób wygląda naprawdę magicznie. To jedno z niewielu miejsc gdzie mogę pójść i podumać na beznadziejnością życia i świata.

Dziś taki zlepek różnych fotek (mam przepisy w przygotowaniu to też na dniach dodam!) z różnych sytuacji (mało robimy fot, bo ostatnio głównie się lenimy w domu, trzeba chyba zmobilizować się nieco do życia).

Te ostatnie przebłyski słońca nad Paprocanami... My chcemy laatoo!!!  

Headbanging z ciocią Poley ;) Mały wie jak szaleć do rock'n'rolla ^^


Mamuśka dostała wychodne! (Podziękowania dla Dagi, która została ze szkrabikiem, żeby starzy nieco odpoczęli) Śląski Zlot Fanów Bon Jovi w Sosnowcu (o ironio ;p)

Dobry, zły i brzydki ;]

Wanted, dead or alive

Takie tam, na schodach ;]

Zdjęcia przerabiała jak zwykle Anna Poley.

A do czytelników: Trzymajcie za nas kciuki, żebyśmy dali radę, a za mnie dodatkowo żebym nie oszalała do końca xD

http://www.youtube.com/watch?v=aGmAmJFUvzM

Tak mnie ostatnio nosi na The Doors.