czwartek, 5 października 2017

Simply meant to be...

Piszę ten post kiedy wybija dokładnie godzina 2:00 w nocy. Jest całkowita cisza, dzieci śpią, psy śpią, Łukasz śpi. A mnie nachodzi pewna refleksja. Koniec rozdziału, zakończenie pierwszego tomu, ta historia dobiegła końca i zaczyna pisać się kolejna. Kolejne, obszerne tomiszcze opisujące moje popieprzone życie. O dziwo, mimo tylu perypetii, które przechodziłam i z którymi zmagałam się przez ostatnie 26 lat ta historia jednak ma swój happy end.