czwartek, 5 października 2017

Simply meant to be...

Piszę ten post kiedy wybija dokładnie godzina 2:00 w nocy. Jest całkowita cisza, dzieci śpią, psy śpią, Łukasz śpi. A mnie nachodzi pewna refleksja. Koniec rozdziału, zakończenie pierwszego tomu, ta historia dobiegła końca i zaczyna pisać się kolejna. Kolejne, obszerne tomiszcze opisujące moje popieprzone życie. O dziwo, mimo tylu perypetii, które przechodziłam i z którymi zmagałam się przez ostatnie 26 lat ta historia jednak ma swój happy end.



Rozglądam się po naszym ciemnym, wyładowanym gadżetami po brzegi pokoju po raz pierwszy od lat ze spokojem. Po raz pierwszy widzę ten pokój, każdy jego detal, element nie traktując go jak jakiegoś mechanicznego, znienawidzonego lokum, które muszę mieć. Zerkam z prawdziwym spokojem i zaciekawieniem to na różne klamoty na półkach, to śpiące psy, na stertę kartek z życzeniami ułożone w stosik oraz na mojego śpiącego męża. Tak jest... Janis wyszła w końcu za mąż. Rozglądam się wreszcie czując spokój i lekkość, jak po zrzuceniu wielkiego ciężaru z pleców. Stało się nieosiągalne. Spoglądam w lustro jako nowy człowiek. Z pewnością siebie, poczuciem spełnienia jakiegoś celu w życiu. Z tym cholernie pozytywnym odczuciem "Ta jest! Udało się siostro! W końcu odhaczyłaś jeden z punktów swojego pieprzonego planu!". W końcu coś mi się udało. Wreszcie nie boję się o każde jutro i nie budzę się z myślą "to dziś? Dziś się coś spieprzy?". To się chyba nazywa to słynne poczucie bezpieczeństwa. Dla wielu osób ślub to tylko papier, sama zresztą byłam zwolennikiem tej sentencji. Ale przekonałam się dokładnie w zeszły piątek, że choć ślub może być tylko papierem (zwłaszcza, że jak ostatni bezbożnicy braliśmy cywilny) to przysięga jest czymś więcej. Przynajmniej dla mnie. W mojej głowie. W końcu mam u swego boku mężczyznę, o którego nie mam obaw. Nie boję się, że jutro powie mi, że go sytuacja przerasta i zwieje, nie skrzywdzi, nie zrani. Wiem doskonale, że jutro ani pojutrze się z nim nie pokłócę, bo przez ostatnie 1,5 roku sprzeczaliśmy się tylko kilka razy... bo jak można się żreć z człowiekiem, który czyta Ci w myślach, z którym jest się dopełnieniem całości. Yin i Yang jak to usłyszałam ostatnio od przyjaciółki. Przy nim wyzbyłam się lęków. Nadal jestem zakochana w mężu tak samo jak przy początkach naszej znajomości. Jest idealnie.

A ślub.... Ah, co to był za ślub!
Piękny, idealny, wymarzony. Włożyliśmy mnóstwo pracy w przygotowanie go tak, aby wyrażał to kim jesteśmy i jacy jesteśmy. Sporo nam w tym pomogła również ekipa tvn, z którą kręciliśmy odcinek programu ślubnego. Dzięki nim wszystko było dopięte na ostatni guzik i przerosło wręcz nasze wyobrażenia. Nie było by też tego wszystkiego bez naszych genialnych usługodawców, fotografa, dj'a, pracowników restauracji jak i urzędników. I oczywiście nasi cudowni goście, którzy w pełni poparli nasz szalony pomysł poczynając od znajomych i przyjaciół kończąc na rodzinie. Tak więc każdemu z obecnych serdecznie w tym miejscu pragnę podziękować za wkład w to wszystko. Dawno nie czułam się tak bardzo sobą jak tamtego dnia. Było wiele wzruszeń, łez, ale również była kupa śmiechu i naprawdę dobrej zabawy. Nie wiem w sumie co jeszcze mogę w tym miejscu dopisać, więc może powoli będę kończyła mój wywód.

Dla każdego kto to zechce przeczytać mogę zostawić jedną radę.
Zawsze bądźcie sobą bez względu na konsekwencje i obawy. Warto. I zawsze warto dążyć do wybranych celów.

A co Tim Burton złączył, świat niech nie rozdziela.
Simply meant to be...


"Dobra... zrobiliśmy to. To co dalej robimy ze swoim życiem?" ;)

Ekipa "I nie opuszczę Cię aż do ślubu" 

No more mr nice guy





Say fucking' yes!

A poprawiny 2 dni trwały... I wyglądały tak:


U której panny młodej dj bawi się 4 dni? xD

Meh... stare dziady xD



Typowe, że na każdej imprezie Janis na minimum jednym foto wyjdzie jak facet :D

Najlepsze foto wspólne ever xD



Będzie więcej zdjęć, bez obaw :)
Sylwiana 'Janis Wild' Madejska <3 p="">

2 komentarze:

  1. nie jak facet a Dani Filth, a on wygląda trochę jak baba :P swietnie sie czyta... powinnaś wydać książkę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie Ty jedna mi to powiedziałaś :D haha coś w tym musi być ^^

      Usuń