Wszędzie walające się skrawki kolorowego papieru, strzępy bibuły, trochę igliwia. Nancy ze swoją klatką musiała powędrować pod stół, bo jej miejsce chwilowo zajęło iglaste, notorycznie przekrzywiające się w stojaku ustrojstwo. Dzieciaki biegają za mną i terorryzują foremkami i posypkami. Pies zaplątał się w lampki, ja mam na głowie mąkę, a Łukasz w stronę wyżej wspomnianego drzewka miota spojrzeniami godnymi psychopaty licząc, że dokona ono samozapłonu. I oczywiście zamiast odsypiać nockę po robocie majstruje klnąc pod nosem przy tym pniaku, co by stało jako tako. Oczywiście kiedy już udaje mu się postawić niefrasobliwe drzewsko do pionu, nie mija 15 minut i kochane pieseczki ganiając się ze świnką po pokoju wpadają na nie i możemy wręcz w zwolnionym tempie obserwować, jak pięknie przystrojona choinka runie z hukiem na ziemię. It's a Christmas time!! Magia świąt proszę państwa.
piątek, 23 grudnia 2016
wtorek, 6 grudnia 2016
"...dobrze być w swoim domu..." :)
To co się ostatnio wyprawia zaczyna przekraczać wszelkie moje i ludzkie pojęcie. Tyle lat pod górę, z kłodami pod nogami, z pyłem w oczach, siekierą w plecach i całym arsenałem bólu i upokorzenia sprawiło, że mocno zwątpiłam w to czy kiedyś w ogóle będzie wreszcie całkiem dobrze. A jednak. Przyszedł i dla mnie czas kiedy jest w końcu tak, że jedynymi powodami do narzekania jest co najwyżej nieumyty kubek na kawę, foch Trisa lub nie taki krój kiecki (w życiu bym nie pomyślała, że będę miała tego typu problemy pierwszego świata....).
czwartek, 6 października 2016
"...Always waiting for someone to ask for her hand; When out of the blue comes this groovy young man; Who vows forever to be by her side; And that's the story of our own Corpse Bride."
Witajcie w tym jakże optymistycznym, uroczym, przebrzydle zimnym i ponurym miesiącu jakim jest październik. Czas w naszej lunatycznej mieścinie płynie jeszcze wolniej niż dotychczas, ludzie pozaszywali się w swych norach, dzieci nie potrafią znieść stagnacji spowodowanej ograniczoną ilością przebywania na świeżym powietrzu ( ojj... Tristan i jego zasypianie późną nocą....), nawet psy nie mają większej ochoty na spacery, kiedy aura nie sprzyja. Sama zaszyłam się niczym ten upiór czy inna zmora w domu, pod ciepłym kocem z wielkim kubkiem gorącej herbaty (albo raczej staram się zaszyć między szlajaniem po zakupy, krótkie spacery i inne takie). Jednak w całym tym niemrawym okresie, jest coś co zarówno mnie, jak i Łukasza oraz naszych przyjaciół tchnęło nieco do życia.
wtorek, 30 sierpnia 2016
"...Hard rock summer in the USA..."
Witam w ten jakże zacny koniec wakacji :) Przygotowania do rozpoczęcia roku idą pełną parą, sierpień uważam za bardzo udany miesiąc i generalnie jest bosko!
Sporą część sierpnia miałam wolną, bo Wika wyjechała na wakacje z dziadkami, a potem Trisa babcia zabrała na 3 tygodnie. Poza jakimiś zwykłymi posiadówkami, spotkaniami ze znajomymi i pajacowania w rytmie "Join the dark side" udało nam się zaliczyć nieco konkretniejszych wypadów. Niemniej z tego miejsca muszę nadmienić, że z jednej strony brak dzieci = wolność, to z drugiej dwa psy = nie do końca wolność. Ale kim byłabym gdybym i z tym nie dała sobie rady. W ten sposób pieseły zaznały ze mną podróży autobusami i pociągami do Katowic, nocleg u Łukasza, spotkanie na piwie na Stawowej itp. I są oczywiście na to dowody :)
Sporą część sierpnia miałam wolną, bo Wika wyjechała na wakacje z dziadkami, a potem Trisa babcia zabrała na 3 tygodnie. Poza jakimiś zwykłymi posiadówkami, spotkaniami ze znajomymi i pajacowania w rytmie "Join the dark side" udało nam się zaliczyć nieco konkretniejszych wypadów. Niemniej z tego miejsca muszę nadmienić, że z jednej strony brak dzieci = wolność, to z drugiej dwa psy = nie do końca wolność. Ale kim byłabym gdybym i z tym nie dała sobie rady. W ten sposób pieseły zaznały ze mną podróży autobusami i pociągami do Katowic, nocleg u Łukasza, spotkanie na piwie na Stawowej itp. I są oczywiście na to dowody :)
niedziela, 31 lipca 2016
Mały error w pisaniu.
Musicie mi wybaczyć kolejną przerwę, niestety nie była ona zależna ode mnie. Wakacje w toku, ciągle gdzieś wybywamy z domu. Do tego nie dość, że moja kochana Padme pozbyła mnie,a raczej moich ewentualnych gości tudzież najeźdźców nieproszonych możliwości dzwonienia domofonem po tym jak wyrwała go ze ściany, to jeszcze jednocześnie padł mi komputer oraz router. Uniemożliwiło mi to napisanie do tej pory czegokolwiek. A w międzyczasie również wyjechaliśmy w góry z Młodym itd. W każdym razie mija już połowa wakacji, wiele się dzieje, a przed nami jeszcze kilka ciekawych planów :) A teraz tak w skrócie, bo ciężko streścić tyle wydarzeń ^^
wtorek, 28 czerwca 2016
"Oooo! Gdy nadchodzi lato Oooo! Świecę gołą klatą Oooo! Założyłem glany Oooo! Hewi metal pany!"
Here's Johnny! Janis powróciła po tym jakże zacnym weekendzie. I z czystym sumieniem muszę przyznać, że był to najlepszy wyjazd w moim pokręconym życiu. Ale od początku. W piątek kiedy to pozbyłam się z domu swoich kochanych potomków, czekałam niecierpliwie na Martę i Marcina, którzy z kolei wykazywali się szczytami organizacji i zgarniali naszego kolegę Kubę spod domu oraz Radka z dworca. W aucie ledwo co się pomieściliśmy, bo w końcu w bagażniku jechały jaśnie pieseły, a bagaże mieliśmy w nogach :D Droga minęła sprawnie, w samej Milówce ogarnęliśmy zakupy (dzięki Aniu i Dominiku za zgarnięcie nam części zakupów, bo oczywiście ambitnie myśleliśmy, że kto zmieści jak nie my!? No nie zmieściliśmy...), następnie prosto do celu. Tego wieczora nie pozostało nam nic innego jak przy grillu, ognisku i zimnym piwie poczekać jeszcze na Vaina i zacząć to srogie lenistwo. Tej nocy, a raczej poranka zakończyliśmy imprezę około godziny 4.30 jak nas deszcz wygonił do spania ;)
czwartek, 23 czerwca 2016
Już za kilka godzin. Freedooom!!! :D
Pakowanie, szykowanie, ogarnianie, logistyka w stopniu zaawansowanym. Tak wygląda mój dzisiejszy dzień i zapewne jutrzejszy do godziny 16:00, kiedy to zapakujemy się w wóz i wyruszymy na zasłużony, leniwy weekend w górach. Z jednej strony dzieci, z drugiej psy, z trzeciej przygotowania do wyjazdu, zakończenie roku Wiki, przekazanie dzieci dziadkom i ojcu... Jest szał, jest moc, ale jak zawsze warto. A planowanie na wariata to w końcu nasza specjalność.Póki co robię sobie krótką przerwę od tego szaleństwa i zbijam bąki przed komputerem, po długiej kąpieli. Tymczasem wrzucę parę fotek z ostatniego spaceru i zmykam odpalić jakąś grę i ewentualnie potem dopiąć to i owo :) Po powrocie zrelacjonuję nasz wypad.
poniedziałek, 20 czerwca 2016
"My gypsy road can't take me home; I drive all night just to see the light; My gypsy road can't take me home; I keep on pushin' cause it feels alright"
Wróciłam do żywych! Witam w ten jakże pochmurny i posępny pierwszy dzień lata ;) Po tygodniu kucia, rycia i zgrzytania zębami zdałam wszystko w szkole oraz podeszłam do egzaminu zawodowego. Z części teoretycznej, już wiem że będę miała 29 punktów na 40, więc wynik dość zacny. Część praktyczna jeszcze nieznana, ale raczej ciężko spaprać rozrobienie proszku pod tajemniczą nazwą Vircon S w wiadrze z wodą hehe ;) Mogliśmy poczuć się niczym prawdziwi druidzi! Teraz zaczynam zastanawiać się co ja zrobię z całym tym wolnym czasem. Zapewne wytrzymam z rok, max dwa i pójdę na studia. Ciężko nagle odwyknąć od pewnej rutyny.
środa, 8 czerwca 2016
"...to już koniec baby, skończyło się love story, jestem już zmęczony...."
Musicie mi darować tą nieobecność co jakiś czas, jednak niestety na pewne sytuacje nie mam wpływu. W ostatnim czasie wydarzyło się sporo w moim życiu i byłam zmuszona zamknąć i otworzyć kolejny rozdział. Jak zawsze zresztą, to już powoli zaczyna zaliczać się do typowej życiowej rutyny. Tak moi drodzy, Janis znów została sama z tym bajzlem, stadem, całą resztą i szczerze mówiąc wcale jej to nie dziwi. Ale, nie ma tego złego więc o moje samopoczucie psychiczne nie musicie się martwić. Już dawno, jak to mawiał Poe "stałam się szalona z długimi przerwami przerażającego zdrowia psychicznego", poza tym jak to zwykle bywa, co mnie nie zabije, lepiej niech ucieka, bo ja się pierdzielić nie będę.
wtorek, 29 marca 2016
"...Take me to the magic of the moment; On a glory night..."
Musicie mi darować tą przerwę, ale zwyczajnie nie miałam sił i czasu :) Egzaminy, którymi się tak denerwowałam pozdawane, semestr zaliczony, zawodowy też poszedł raczej lajtownie. Ale za to praktycznie cały luty i większość marca robiłam praktyki u dwóch weterynarzy naprzemiennie, jedne przy małych zwierzakach, drugie przy dużych, gospodarskich. Zwykle wracam zmęczone jak nieboskie stworzenie, waląca obornikiem i ewentualnie poszkodowana przez wkurzoną na ten przykład świnię, po czym nie mogę chodzić przez trzy dni. Do tego wiadomo, dochodzą standardowe obowiązki domowe, szkoła itp. i człek ma dość.
czwartek, 4 lutego 2016
Happy Birthday Alice Cooper!!
Post w przygotowaniu, a dziś na szybko składamy wszyscy najszczersze, rock'n'rollowe życzenia z okazji 68 urodzin Vincenta Furnera aka Alice Cooper!! Po ostatnich nieprzyjemnych wydarzeniach związanych ze śmiercią dwóch wybitnych muzyków, Alicji życzymy dużo zdrowia, energii i zagrania jeszcze przynajmniej tysiąca koncertów. :):):)
środa, 13 stycznia 2016
Welcome in the new year.
Witam wszystkich w nowym roku! Trochę spóźnione, ale ważne, że jest. Niestety trochę mnie pochłonęły egzaminy, nauka, potem choróbsko i nie było kiedy pisać. W każdym razie, w nowy rok weszliśmy niestety bardzo smutnymi wieściami, zapewne każdy słyszał już o śmierci Lemmy'ego i Davida Bowiego. Dla mnie to było niczym strzał w pysk, ogromna strata.... No ale trzeba żyć dalej, strach tylko pomyśleć kogo śmierć zabierze następnego. Legendy giną, a następców nie widać.
Subskrybuj:
Posty (Atom)