W tym roku mamy istne tornado świąteczne w domu. Od tygodnia wyczyniam syzyfowe prace czyli usilne próby wysprzątania mieszkania, bo Jezus przyjdzie i sprawdzi czy umyłam dla niego okna. Niestety zostanę je... bezbożnikiem, bo w sumie okna to udało mi się pobieżnie przetrzeć, reszta mieszkania też jest sprzątana raczej z bieżącego bajzlu. W pewnym momencie odpuściliśmy i zajęliśmy się innymi świątecznymi sprawami. W tym roku postawiłam na ambitny plan zakupienia żywej choinki po raz pierwszy w życiu i zrobienia na nią w większości ozdób samodzielnie... Czyli dałam się sama sobie wkręcić w wielogodzinne stanie w kuchni, pieczenie i ozdabianie pierniczków, suszenie pomarańczy, nawlekanie, wieszanie, klejenie łańcuchów. Ponad to jako że, wigilię spędzamy u dziadków, a 1-2 dzień świąt u teściów postanowiłam też coś pogotować z tejże zacnej okazji i popisać się kulinarnym kunsztem. Padło na śledzie. W dwóch rodzajach. W ten sposób ja kopałam łapskami mieszając ryby w zalewach, dzieci bawiły się lukrem radośnie uwalając nim połowę kuchni, a do tego musiałam szpakować w piekarnik, co tam te pomarańczki. Tak zacnie wyglądały nasze ostatnie dni. Aktualnie Wika już zwiała sobie do dziadków, ja położyłam spać Tristana, kundle wreszcie się uspokoiły (btw. Padme vs choinka 2:0), Łukasz poszedł na ostatnią nockę, a ja w akcie desperacji trzasnęłam na szybko jakieś ciacho z bakaliami i wrzuciłam je właśnie do piekarnika. Chwila dla siebie. Mogę wreszcie pomyśleć co jutro ubrać i pomalować pazury. Problemy pierwszego świata of course.
Niemniej, mimo tego całego szaleństwa, wariackich zakupów (nadal wspominam 4-godzinny wypad na miasto), piętrzącego się bajzlu itp. te dni mają jakiś klimat. Wszyscy jesteśmy zmęczeni, momentami poddenerwowani, ale uśmiechy nam z ust nie schodzą. Staramy się najgorszą masakrę przyjmować na luzie i zwyczajnie cieszyć się tymi świętami. Spędzonymi w rodzinnym gronie, wśród przyjaciół itp. Patrzę z nad lampki wina na popakowane prezenty, świecącą się jodłę, czując zapach ciasta z bakaliami i mam pewność, że nic mi już nie zepsuje tych świąt. Że będą naprawdę fajne, radosne i bardzo rodzinne. Nawet fakt, że nieszczęsna choinka znowu się przekrzywiła i do rana nie będzie jej miał kto naprawić mnie nie drażni ;)
Nerdy szaleją z piernikami ^^
Moje dwa diablątka przy czytaniu :) Zaraz do spania...
-Mama pomóż składać.
Zwyrolowi się nie odmawia. :)
Stado się bawi
Stara dostała prezent od koleżanki :D
W trakcie boju z wiechciem ;P
Bobas z pieseł
Suszymy!
A takie prezenty dostały futrzaki w tym roku :)
Jodła gotowa!! 3 razy przewrócona do tej pory, ale nadal stoi! :)
Także tego... nie jestem najlepsza w te klocki, zatem życzymy wszystkim czytelnikom, znajomym itp. itd. Wesołych, zdrowych, rodzinnych i rock'n'rollowych świąt!!!! :):):)
A w tym roku przyśpiewuje nam tradycyjnie Alice Cooper
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz