Po długim przemyśleniu pewnych spraw
dochodzę do wniosku, że moje jakże "ĄĘ" osiedle oraz
jego mieszkańcy (apsik! lizodupy...), tak bardzo czepiają się
mojej osoby i moich dzieci właściwe bez żadnych podstaw czy
powodów (w końcu my takie zło wcielone, Addamsowie itd!!) nie
widząc, że sami wychowują najzwyczajniejszą w świecie bandę
niewychowanych bachorów (darujcie słownictwo, ale nie wiem już jak
to zjawisko nazwać). Ale cóż, czego ja oczekuję skoro
rodzice wcale lepszego przykładu nie dają co miałam nie raz okazję
widzieć (wymuszanie, nachalne i zwyczajnie ośmieszające kasy na
niby to kwiaty dla nauczycieli, co potem powielają ich gnojki na
innych dzieciach. Wszechobecne włazidupstwo, chamstwo wobec innych
czy zwyczajnie sztuczna, waląca fałszem na kilometr udawana
uprzejmość... Tak, tak... ja też mam oczy i widzę. A Sukieneczka
czy dresik i balerinki nie ukryją tego co widać gołym okiem drogie
mamusie...)
Plagą istną jest już fakt, że owi młodzi ludzie nie potrafią najzwyczajniej w świecie powiedzieć "dzień dobry", "do widzenia", tudzież przedstawić się lub zapytać o cokolwiek. Za to bez najmniejszego skrępowania potrafią wparować Ci bez słowa do domu, porozwalać rzeczy Twoich dzieci, ba nawet rzucać nimi o ścianę, albo np. rowerem córki ze schodów. Potrafią również biegać po całym domu drąc ryje tak, że uszy puchną, a po podwórku dokładać do tego darcia takie cudne wiązanki, że ostatnio 8-latek krzyczący na pełny regulator "kuurwaaa ja pierdooleee!!!!!" nie był nawet specjalnie dla mnie szokujący. Czyje to? Oczywiście "normalnych, ułożonych, przykładnych lizusów osiedlowych". Ciekawostka? Moja Młoda nie klnie. Nie, nie schlebiam tu sobie nad wyraz. Tak podsłuchuję nie raz jej słownictwo na podwórku (wierzcie mi, z pierwszego piętra wszystko słychać), jedyne co się jej zdarzyło to może ze trzy razy w życiu coś tam palnąć, za co już miała karę i wystarczyło, aby się nauczyła. Mówiąc najogólniej ze wszystkich Wiktorii znajomych, a trochę ich jest, spotkałam jednego chłopczyka, który przywitał się, przedstawił i grzecznie się razem bawili zabawkami u dzieci w pokoju. I wyjątkowo nawet nie znęcali nad Trisem.
Plaga nr 2 To coś co u mnie dziś przelało czarę goryczy. Mianowicie bezczelnie włażenie przez obce dzieci do kuchni i wyżeranie z lodówki tudzież szafki ze słodyczami. Zniknęła paczka dość drogich cukierków i żelki Młodego. I to nie pierwszy raz takie coś, bo oczywiście niedożywione biedactwa zawsze nagle chcą kanapki, picie, słodycze itd. Nie miałabym nic przeciwko, gdyby po 1 nie zachowanie opisane powyżej. Po 2 gdyby ktokolwiek o to poprosił i częstował się z kulturą. A nie panoszył się samowolnie po czym zastajesz pusty karton po soku (godzinę temu był pełny wtf???) i brak połowy paczki chleba (rano kupowałaś/łeś.), gdzie potem znajdujesz w pokoju dzieci niedbale zostawione ponadgryzane kanapki z Nutellą, której też o dziwo połowy nie ma (tudzież inne produkty). Za to, żeby było ciekawiej jak córka jest w gościach u swoich znajomych to nikt nie jest chętny aby czymkolwiek poczęstować. Za to żreć u kogoś to jak najbardziej. Czas chyba na zdecydowaną banicję na odwiedziny okolicznych dzieci, bo jeszcze jeden dziób wsadzony w moją lodówkę lub szafkę, jedno "kurwa" w moim domu, jeden rozpiździel i robienie bydła również w moim domu zaowocuje pójściem do szanownych rodziców z rachunkiem, nagadaniem na temat żywienia i wychowania swoich potworów przed wypuszczeniem w cholerę i zagrożeniem wizytą w zasranym MOPSie, bo mam wrażenie, że tymi dzieciakami się chyba nikt nie zajmuje skoro tak ochoczo wyżerają czyjeś zapasy i rozwalają czyjeś rzeczy. Amen. -.-
Drodzy rodzice albo się ogarnijcie i zacznijcie wychowywać dzieci, a nie bawcie się w bezstresowe wymysły albo się do cholery wykastrujcie i nie rozmnażajcie, bo mnie już krew zalewa!
Ktoś może zechce coś dodać od
siebie w tej kwestii?
problemy z dupy, nie odpowiada ci towarzystwo dzieci to po co wpuszczasz ich do domu? skoro nie sa odpowiedni dla twoich super dzieci tak grzecznych i tak wspanialych, nie wiesz jak zachowuja sie w domu u kolezanek... zreszta jestes matka to sie reaguje a nie wielkie madrosci na temat gowniarzy, zajmij sie czyms bardziej pozytecznym a nie szukaniu problemow na sile
OdpowiedzUsuńWiem jak moje się zachowują, bo mi inne matki mówiły ;) I owszem reaguję, ale nie o tym chciałam napisać jak reaguję tylko jak teraz dzieci się zachowują. I wybacz, ale na swoim blogu mogę sobie pisać co mi się podoba, a jak Tobie nie odpowiada to nie czytaj proste. A zajmuję się czymś pożytecznym cały czas. Ty widać niekoniecznie skoro tracisz swój cenny czas na czytanie "problemów z dupy" i komentowanie tego w tak denny sposób :)
UsuńAnonimowy: wiesz byłam świadkiem tego jak sie te dzieci zachowuja bedac o Janis w domu. Gdy byłam w ich wieku chodziło sie zapytac czy mozna skorzystac z toalety np. nie do pomyslenia bylo zeby dzieciaki biegaly po calym domu i krzyczały pomimo upomnień. (!) pare razy juz było tak że dzieci były wypraszane. Jakoś natomiast nie słyszałam zeby wika była wyrzucana za zle zachowanie od kogoś...
UsuńTwoje dzieci też nie są takie cudowne i w ogóle oh ah. Rozwydrzone do granic możliwości, drą się w miejscach publicznych na całe gardło (w sklepie to chyba każdy klient Was słyszy) i jakoś nie potrafisz ich wychować - jedyne co robisz to dżesz się na nie jakbyś była na koncercie, a zwracasz uwagę innym matkom. Twoje dzieci weszły Ci całe na głowę - jak ta starsza JESZCZE ujdzie, tak ten młodszy to istna tragedia wychowawcza. Do PRAWDZIWEJ matki Ci bardzo daleko! Widać nie każdy kto spłodził i urodził nadaje się na matkę - cóż się dziwić skoro każde Twoje dziecko jest niechcianą wpadką.
UsuńPo 1 skoro tak mnie doskonale znasz, to może rzuć mi te uwagi w oczy albo po prostu się przedstaw? Bo anonimowo to każdy potrafi zarzucać, ale na żywo każdy siedzi cicho i za plecami tyłek obrabia. Hmmm ale odpowiadając. Rozwydrzone? Cóż, chcę zobaczyć Twoje idealne dzieci, które nigdy nie wymuszały niczego płaczem. Zwłaszcza mając 2,5 roku. I chcę zobaczyć rodzica, który nigdy nie ryknął na dzieci. Że zarówno ja jak i cała moja rodzina mamy donośne głosy to inna sprawa. Rozumiem, że masz wgląd do mojego domu, życia i wszystkiego i wiesz najlepiej jak są wychowywane moje dzieci :) Kolejna sprawa typowa mamuśka z serii "do prawdziwej matki Ci daleko!!" a gdzie przepraszam jest granica prawdziwej matki, a nie prawdziwej? Rozumiem idealne dzieci prawdziwej matki nigdy nie krzyczą, matka też nie krzyczy i Boże broń nie dotrze do niej żadna krytyka (bo tak się zastanawiam, zasada uderz w stół nagle zadziałała?). I ostatnia sprawa, potrafisz obrażać mnie anonimowo potrafisz zarzucić, że każde moje dziecko jest wpadką (kultura jak diabli nazywać w ten sposób czyjeś dzieci) mimo, że po pierwsze nie masz ani pojęcia ani pewności czy każde. O ile w przypadku Wiki nietrudno się domyślić, że planowana nie była, o tyle w przypadku Trisa nie masz tej pewności więc nie gadaj głupot. I weź sobie na wstrzymanie, bo każdy potrafi po kimś jechać, ale nikt nie zobaczy, że mi jak większości nastolatek mamusia nie pomagała, nie zwaliłam na nią ani na dziadków wychowania swoich dzieci tylko robię to sama. Najpierw zamień się ze mną na tydzień życiem, wejdź w moją skórę i rolę i wtedy komentuj. A jeśli tak bardzo Cię drażni moja osoba i denerwuje, to tu nie wchodź, nie czytaj, a kiedy się spotkamy to podejdź i wygadaj mi wprost swoje żale. Miej przynajmniej jaja.
Usuńno to po co sa zapraszane reagujmy i niech sie dzieci bawia z odpowiednimi dla nich dziecmi, dzialajmy poki mamy taka mozliwosc. Z kim przystajesz takim sie stajesz niestety a corka im starsza tym wiecej zachowan bedzie zgapiala... a gowniarze czym starsze tym gorsze, po co nam w kregu znajomych idioci niewychowani my takich wokol siebie nie chcemy to nie chcijmy tego dla naszych dzieci
OdpowiedzUsuńCzemu zakładasz, że ja nic nie robię z tym faktem? Opisuję tu swoje spostrzeżenia na różne tematy, ale to nie znaczy, że siedzę na dupie przed komputerem całe dnie i jęczę na świat. Każdy z nas bawił się przed blokiem z dziećmi sąsiadów. Każdy rodzic zwykle doczekuje dnia kiedy dziecko zaczyna przyprowadzać swoich znajomych do domu. I tak moja córka przyprowadziła raz kolegę, raz koleżankę, innym razem znów ze dwie koleżanki. I po obserwacji tego oraz zazwyczaj wypraszaniu towarzystwa właśnie po nieodpowiednim zachowaniu doszłam do takich a nie innych wniosków. Przez te dwa lata od kiedy córka ma już jakieś stałe grono kolegów i koleżanek tak na serio grzeczne dziecko widziałam RAZ. Raz jeden mnie kopnął zaszczyt spotkania dzieciaka któremu rodzice wpoili pewne zasady. Inna sprawa, wyobraź sobie że kiedy widzę naprawdę nieodpowiednie towarzystwo (co innego bieganie i krzyczenie co innego klnięcie, rozwalanie rzeczy itd) wtedy rozmawiam z córką i proszę aby nie spotykała się więcej z takimi osobami. Doskonale wiem jak w tego typu sytuacjach zareagować (choć dzisiejsze normy zakazują mi tego co kiedyś sprawdzało się dużo lepiej) i nie musisz mnie w tej kwestii pouczać. A to, że piszę o tym tutaj to tak jak mówiłam, moje spostrzeżenia, wylew myśli. Bo prawda jest taka, że teraz rodzicom wydaje się, że sterta zabawek i wypuszczenie dzieciaka na plac załatwia sprawę. Niestety nie. Jak się decyduje człowiek na dzieci to powinien pamiętać, że należy wpoić mu zasady dobrego wychowania, życia z innymi itd. My jako rodzina jesteśmy lekko aspołeczni i ciężko nam się wpasować w pewne realia, mody, normy. Jednak są rzeczy przed którymi nie powinno się bronić i ich unikać.
UsuńIrytuje Cię zachowanie innych dzieci, używanie przez nich niecenzuralnych wyrazów itd. a raczej nie powinno. Sama przeklinasz przy swoich (byłem świadkiem) a zachowanie też zostawia wiele do życzenia. Czyż nie? Ale faktycznie masz rację - Twój blog, to możesz pisać co chcesz a fantazji przecież Ci nie brakuje.
OdpowiedzUsuńWskaż mi dorosłego, który nigdy nie przeklął ;) Jasne, że się zdarza każdemu, ja nie jestem święta i takiej z siebie nie robię. Zważ jednak na fakt, że jak zauważyłam moja młoda nie klnie (o Trisie nie powiem, bo ledwo gada). Dziecku trzeba wyznaczać granice i umieć nauczyć co może robić a co nie. Moja rodzina też przeklinała w mojej obecności, do dziś jestem pełna podziwu dla wiązanek jakie potrafi wyrzucić z siebie jednym tchem mój dziadek ;) Ale jak ja Wice, tak rodzina mi tłumaczyła, że tak nie wolno, że to brzydko itd. Uwierz, nie wyrażałam się w ten sposób baaardzo długo. Każdy czasem zachowa się nie tak, każdy zaklnie, pokaże środkowy palec i nie wiem.. nazwie innego kierowcę na drodze "zasranym debilem, zawalidrogą, a w ogóle to wyp.... z drogi!". Mi chodzi o to, że dzieci należy nauczyć pewnych zachowań. Z tą fantazją nie wiem czy to było w dobrym czy złym znaczeniu, ale cóż. To nie kwestia fantazji tylko zwyczajnie pisania o tym co mam na co dzień. A skoro jak twierdzisz byłeś świadkiem, że się tak a nie inaczej wyraziłam przy dzieciach, to dlaczego wtedy nic nie powiedziałeś? Ano chyba właśnie dlatego, że tak naprawdę Ci to zwisa, ale potrzeba pokazania się w necie jest tak silna młody padawanie ;) Ja zwracam uwagę na to, że jak sama byłam w wieku tych dzieci umiałam się zachować. Jako dorośli mamy ukształtowany swój styl bycia, nikt też nie może nam dyktować czy pouczać prawda? Sami mamy rozum na tyle rozwinięty, że wiemy co jest dobre złe itd. Dziecko nie wie. A wybacz jest różnica pomiędzy 24-letnią osobą która rzuci mięsem, a 8-latkiem który od tak klnie, niszczy czyjeś rzeczy itd. Widać nawet nie wie że nie powinien tego robić.
UsuńTo jest, moja Droga, bezstresowe wychowanie. Ale takie zachowanie było też, gdy do mojego brata przychodzili koledzy - wszystko opustoszą, mieszkanie jak po tajfunie, a do tego nawet swobodnie nie można się czymś zająć, bo co chwilę przychodzą i mówią coś w stylu "a mama..."
OdpowiedzUsuńFanka (ta od Sebastianka) ;)
Dlatego nie popieram bezstresowego wychowania. Niby zakłada ono, że dziecko ma się uczyć na własnych błędach. Ale jak np taki tam Rafałek/Łukaszek/whatever będzie klął, wyzywał i np zniszczy coś mojej córce i pójdę go jak to zwykle bywa opierniczyć to zaraz troskliwa mamunia przyleci z pyskiem, że to takie grzeczne dziecko on na pewno tego nie zrobił!! Świetne uczenie na błędach doprawdy. Miałam taką sytuację, że jakiś tam chłopak zabrał mojej młodej część od lalki i schował. Część (bodaj ręka to była) straciła się, szkoda lalki bo droga, ten cały oryginał z Monster High, a tu taki feler, się wkurzyłam poszłam mu nagadać, bo córa wyje itd. To co? Mamusia z babcią z balkonu mi drą japy, że on nie bo on się cały czas ładnie bawi i nie prawda on nic nie zrobił one widziały, a Wika kłamie -.- Myślałam że je tam zeżre no ale pozostało mi olać sprawę i trudno, kłócić się z głupimi nie było co, córka już drogich lalek nie zabiera na pole. Ale co do mieszkania ja już zaczęłam wypraszać towarzystwo, a normalnie zanim wtargną do domu raczej też sugeruję im zabawę na podwórku. Ostatnio Wika zabiera świnkę morską na spacerki.. zaczynam mieć obawy kiedy w tej kwestii zaczną się problemy, bo pouczyłam ją aby raczej byle komu prosiaka nie dawała.
Usuń