Here's Johnny! Janis powróciła po tym jakże zacnym weekendzie. I z czystym sumieniem muszę przyznać, że był to najlepszy wyjazd w moim pokręconym życiu. Ale od początku. W piątek kiedy to pozbyłam się z domu swoich kochanych potomków, czekałam niecierpliwie na Martę i Marcina, którzy z kolei wykazywali się szczytami organizacji i zgarniali naszego kolegę Kubę spod domu oraz Radka z dworca. W aucie ledwo co się pomieściliśmy, bo w końcu w bagażniku jechały jaśnie pieseły, a bagaże mieliśmy w nogach :D Droga minęła sprawnie, w samej Milówce ogarnęliśmy zakupy (dzięki Aniu i Dominiku za zgarnięcie nam części zakupów, bo oczywiście ambitnie myśleliśmy, że kto zmieści jak nie my!? No nie zmieściliśmy...), następnie prosto do celu. Tego wieczora nie pozostało nam nic innego jak przy grillu, ognisku i zimnym piwie poczekać jeszcze na Vaina i zacząć to srogie lenistwo. Tej nocy, a raczej poranka zakończyliśmy imprezę około godziny 4.30 jak nas deszcz wygonił do spania ;)
wtorek, 28 czerwca 2016
czwartek, 23 czerwca 2016
Już za kilka godzin. Freedooom!!! :D
Pakowanie, szykowanie, ogarnianie, logistyka w stopniu zaawansowanym. Tak wygląda mój dzisiejszy dzień i zapewne jutrzejszy do godziny 16:00, kiedy to zapakujemy się w wóz i wyruszymy na zasłużony, leniwy weekend w górach. Z jednej strony dzieci, z drugiej psy, z trzeciej przygotowania do wyjazdu, zakończenie roku Wiki, przekazanie dzieci dziadkom i ojcu... Jest szał, jest moc, ale jak zawsze warto. A planowanie na wariata to w końcu nasza specjalność.Póki co robię sobie krótką przerwę od tego szaleństwa i zbijam bąki przed komputerem, po długiej kąpieli. Tymczasem wrzucę parę fotek z ostatniego spaceru i zmykam odpalić jakąś grę i ewentualnie potem dopiąć to i owo :) Po powrocie zrelacjonuję nasz wypad.
poniedziałek, 20 czerwca 2016
"My gypsy road can't take me home; I drive all night just to see the light; My gypsy road can't take me home; I keep on pushin' cause it feels alright"
Wróciłam do żywych! Witam w ten jakże pochmurny i posępny pierwszy dzień lata ;) Po tygodniu kucia, rycia i zgrzytania zębami zdałam wszystko w szkole oraz podeszłam do egzaminu zawodowego. Z części teoretycznej, już wiem że będę miała 29 punktów na 40, więc wynik dość zacny. Część praktyczna jeszcze nieznana, ale raczej ciężko spaprać rozrobienie proszku pod tajemniczą nazwą Vircon S w wiadrze z wodą hehe ;) Mogliśmy poczuć się niczym prawdziwi druidzi! Teraz zaczynam zastanawiać się co ja zrobię z całym tym wolnym czasem. Zapewne wytrzymam z rok, max dwa i pójdę na studia. Ciężko nagle odwyknąć od pewnej rutyny.
środa, 8 czerwca 2016
"...to już koniec baby, skończyło się love story, jestem już zmęczony...."
Musicie mi darować tą nieobecność co jakiś czas, jednak niestety na pewne sytuacje nie mam wpływu. W ostatnim czasie wydarzyło się sporo w moim życiu i byłam zmuszona zamknąć i otworzyć kolejny rozdział. Jak zawsze zresztą, to już powoli zaczyna zaliczać się do typowej życiowej rutyny. Tak moi drodzy, Janis znów została sama z tym bajzlem, stadem, całą resztą i szczerze mówiąc wcale jej to nie dziwi. Ale, nie ma tego złego więc o moje samopoczucie psychiczne nie musicie się martwić. Już dawno, jak to mawiał Poe "stałam się szalona z długimi przerwami przerażającego zdrowia psychicznego", poza tym jak to zwykle bywa, co mnie nie zabije, lepiej niech ucieka, bo ja się pierdzielić nie będę.
Subskrybuj:
Posty (Atom)