Od bardzo dawna nurtuje mnie pewna sprawa odnośnie rozbitych rodzin, byłych partnerów itd. Mało kiedy zdarza się bowiem, że kiedy dwoje dorosłych, wydawać by się mogło ludzi się rozchodzi to robią to z klasą, w miarę sensownie dogadani i świadomi tego, że są i tak powiązani ze sobą do końca życia przez dziecko. Rozumiem nerwy, złość, żal, czasem wręcz nienawiść. Na początku to normalne. Ale po jakimś czasie emocje opadają i nastaje świadomość, że dogadać się jednak trzeba, no bo przecież dziecko. Ale niestety zazwyczaj bywa tak, że po rozstaniu któreś z byłych partnerów (czasem oboje) za dużo eksperymentowało z eliksirami wszelkiej maści, bo po dawnej, znanej nam osobie nie pozostaje ani jeden ślad, za to mamy przed sobą już nie Dr. Jekylla, ale raczej Mr. Hyde'a w czystej postaci.
Siedzę na różnych forach, stronach, czatach itd. Często dla samotnych rodziców, rodziców po przejściach i takie tam. I po tym wszystkim co słyszę, czytam tu i ówdzie mam wrażenie, że wszystkie samotne matki z dziećmi mają tego samego, byłego faceta. A z kolei każdy z walących gromami ojców ma dziecko z jedną tanią lafiryndą. Skąd to wrażenie? Ano cóż, zauważam schemat, który powiela się w bardzo wielu przypadkach kiedy to ojciec odchodzi/zostaje poproszony o odejście/tudzież ordynarnie wywalony za drzwi. Duma jego wtedy jest najwidoczniej tak urażona, że nagle okazuje się, że był z najłatwiejszą, najgorszą, najbardziej jędzowatą kobietą świata, do tego pijaczką, nawet ćpunką i Bóg jeden wie kim tam jeszcze. Ma z nią dziecko i najwidoczniej w porywie tej gigantycznej obrazy postanawia również olać i ten niczego winny twór powstały z również jego DNA. Bo przecież po co odwiedzać dziecko, poświęcić mu czas, uwagę, siebie. Po co zabrać czasem malucha i nieco odciążyć matkę, która też jest przecież tylko człowiekiem. Ano lepiej mieć w głębokim poważaniu użeranie się z upartym małym człowieczkiem, fajniej przecież jest iść na piwo z kolegami, wyjechać w diabły, iść na imprezę i opowiadać jakim jest się dobrym, kochającym, a ta s***, sz***, k***, tudzież właścicielka nie chce dzieciaka dać! Zakłamanie w tym wszystkim jest tak wielkie, że głowa mała. Zwłaszcza, że niejedna matka z całą pewnością doceniłaby pomoc szanownego tatusia i odetchnęła nieco od wymagającego uwagi 24h/dobę brzdąca.
O płaceniu trudno nie wspomnieć przy okazji. W końcu na pewno każda kobieta jest łasa tylko na alimenty w często cholernie zawrotnych kwotach 200-400 polskich nowych złotych miesięcznie. I zazwyczaj tylko z tych alimentów owa kobieta się utrzymuje. Powiem szczerze, jeżeli ja jestem w jakiś dziwny sposób zaślepiona albo zbyt szastam kasą to oświećcie mnie proszę, bo chętnie poznam taką wstrętną pazerną jędzę, która za powiedzmy 800 zł, przy dwójce dzieci (oczywiście pamiętajmy, że żeruje jędza tylko na tej zawrotnej kwocie + szalone niecałe 200 zł zasiłku rodzinnego) daje radę opłacić mieszkanie, utrzymać siebie i dzieci i mieć do tego na jakieś dodatkowe zachcianki. Sporej części ojców bardzo fajnie się wyżywać na byłych kobietach, bo żądają płacenia alimentów (których de facto drugą połowę płacą właśnie matki, przecież to nie jest jednostronne) w terminie i jakiejś sensownej kwocie. Żaden niestety nie zauważy, że matka zwykle nie czyha pazernie na tą forsę, aby potem rzucić się w wir zakupów, wydać to na swoje zachcianki, a na koniec pewnie ordynarnie zamoczyć dziób w jakimś drogim trunku wyskokowym. Zwykle chcą po prostu zapewnić dzieciom godny byt, a w końcu jeśli spora część samotnych matek ma dzieci przy sobie jakieś 90-100% czasu, to wiedzą doskonale, że ten interes to worek bez dna. I zwykle muszą ostro tyrać, żeby to wszystko jakoś ogarnąć finansowo, zarobić, opłacić żłobek itd. Mnie to już niebawem znowu czeka, gdyż "siedzenie na dupie w domu i nic nie robienie" mi się znudziło i nie ukrywam kwoty do płacenia w porównaniu z zarobkami przyprawiają mnie o dreszcz porządniejszy niż dobry horror...
Najłatwiej jest wyzbyć się swojej winy, rozstania są z różnych powodów, zdarzają się, ale bywa tak, że wina leży po jednej stronie, czasem po obydwu. Dobrze byłoby widzieć chociaż swoją część winy, a nie tylko czyjąś. Inna sprawa, że honor honorem, ale tacy delikwenci zwykle unoszą się ze swoim urażonym ego tak wysoko, że nie widzą krzywdy jaką robią dziecku. Jasne, że są kobiety złośliwe, które mimo, że ojciec jest w porządku i chce się zająć dzieckiem, to nie dadzą i już. Bo nie. I takich właśnie nie rozumiem. Jasne, ojcu mojej córki nigdy bym nie dała Wiki nawet na pięć minut, bo to skończony degenerat. Ale jak ojciec jest w porządku to jak najbardziej. Nie zmienia to faktu, że każdy lubi się wybielać, upierać, odgrażać... Kobiety idą zwykle do sądu czy komornika z bezsilności jaką odczuwają wobec ojców swoich dzieci. Ale taki ojciec wie lepiej, że to na złość i wyzywa, poniża i staje się jeszcze bardziej złośliwy.
Szczerze mówiąc to przykro mi na to wszystko patrzeć, czytać, słuchać. Po prostu przykro. Człowiek chce dobrze, chce godnie żyć, chce coś osiągnąć, a do tego zapewnić swoim latoroślom. I tak i tak byli faceci w dodatkowym akompaniamencie obcych ludzi będą na taką osobę rzucać gromy. Każdy wie lepiej, każdy ocenia, szkoda tylko, że często nie tą osobę co trzeba. Przykład? Samotna matka dostanie wreszcie, pewnego pięknego dnia wychodne, załatwi opiekę i wyjdzie potańczyć, na piwo ze znajomymi, na koncert itd. i co? Hejt potężny poleci, bo się szlaja puszczalska jedna, zamiast w domu siedzieć! Ciekawe z kim dzieciaka zostawiła! Wyrodna i w ogóle wstrętny sukkub. Zaraz zaczynają się ploty i gadanie. A jak jaśnie pan Tatuś przez duże "T", łazi gdzie chce, robi co chce, dziecko widuje przy dobrych wiatrach np. raz w miesiącu, przy gorszych raz na pół roku, rok czasem nawet dwa to ktoś coś powie? A gdzieżby tam, przecież jest wolny to może, musi się wyszumieć, baba go zostawiła (nie ważne, że mogła to być jego wina, a nawet często tak jest) wstrętna torba niech teraz siedzi, a on jest królem życia! Przekonałam się o tym, czytając np. wypowiedzi na słynnym już fanpage'u "Dzielny Tata", który jak dla mnie jest taką wylewnią gorzkich, męskich żali w wielu wypadkach totalnie wyssanych z palca, że zamiast ubolewać, w pewnym momencie zaczęłam się śmiać. Znam całkiem sporo samotnych matek i w tej liczbie frekwencja ojców, którym na dzieciach zależy jest śmiesznie niska, wbrew temu co wielu z nich mówi. Za to samotnych ojców znam w zawrotnej liczbie 2. Takich, którzy dzieciom się poświęcają i je wychowują. Przypadek? Nie sądzę.
Pytanie tylko co w przyszłości powiedzą na to wszystko dzieci. Mnie ojciec zostawił całkowicie kiedy miałam jakieś 13 lat. Zniknął, przepadł, przez 10 lat nie miałam z nim kontaktu w ogóle. Ale miałam żal. Żal, który po latach urósł wręcz do nienawiści. Po 10 latach rozmawiałam z nim raz przez telefon, kiedy dowiedziałam się, że jest chory. Kiedy zmarł nie czułam już właściwie nic, gdyż był już dla mnie praktycznie obcą osobą. Dobrze by było, aby rodzice opuszczający swoje dzieci zastanowili się czasem, czy chcieliby aby ich potomstwo również nie przejęło się ich śmiercią w przyszłości. Śmiem przypuszczać, że to musi być straszne uczucie.
Oczywiście sytuacje są różne i nie wrzucam tu wszystkich do jednego worka. Są ludzie, którzy się dogadują, są tacy co nie. Każdy też popełnia błędy i nikt nie jest idealny, żeby zaraz nie było tu jakiś dziwnych domysłów i insynuacji. Ot luźne przemyślenie, które mnie zastanawiało od dłuższego czasu i akurat dziś koniecznie chciało wypełznąć z najmroczniejszych czeluści mojego umysłu wprost na tego bloga. Może ktoś chętny do dyskusji w tym temacie? Może ktoś coś doda, podsumuje? A może przywróci wiarę w ludzi? ;)
No i zasadniczo, konkretnie i na temat :) Jak widzę takich facetów to mi wstyd za to, że takie chłopy cipowate w ogóle żyją.
OdpowiedzUsuńCały czas widzę że narzekasz na brak pieniędzy, piszesz jak bardzo walczysz o godny byt itp. a nie zauważyłem żebyś pisała o pracy. Trochę mnie to dziwi że narzekasz cały czas na brak pieniędzy a bardzo dużo notek traktuje o wyjazdach czy innych wakacjach
OdpowiedzUsuńA zauważyłeś, że ja piszę w tym poście ogólnikowo? O innych matkach, które znam i czy pracują czy nie jest im ciężko. Poza tym niech zgadnę, fakt że zostałam na pewien czas w domu z dzieckiem zamiast oddać od razu do żłobka jest niedopuszczalny? ;) Tak się składa, skoro musisz to wiedzieć, że do pracy wracam niebawem jak tylko pozałatwiam wszystko co mam do załatwienia. Do tej pory nie miałam takiej potrzeby i tyle, a narzekam tylko na fakt, że w porównaniu z innymi krajami wypadamy dość śmiesznie czy to w kwestii wypłat czy zasiłków itd. A notatki o wyjazdach, hmm jak się chce to można sobie coś odłożyć nawet z dość skromnych funduszy, chyba że wg Ciebie powinnam usiąść na tyłku w domu i najlepiej nie wychodzić nigdzie? Te ciągłe notatki o wyjazdach itd, to jak mniemam wakacje rok temu, wyjazd do Pszczyny czy Mikołowa, które są raptem 20 minut od mojego domu. No chyba, że również żeby każdy był zadowolony nie mam prawa wyjechać na wakacje z dziećmi do mojego własnego kempingu? :) Czytaj ze zrozumieniem, bo ten post (a widzę, że akurat o tym mowa) nie jest o mnie (no w paru momentach tak, ale to jest wyraźnie zaznaczone), a chyba to, że ojciec powinien płacić alimenty jest w pełni zrozumiałe? Gdybym miała żyć z alimentów i zasiłków to dawno wylądowałabym na bruku i głupkowate zarzuty tego typu, które słyszała przynajmniej raz każda samotna matka są całkowicie pozbawione sensu. Temat wystarczająco wyczerpany czy jeszcze coś przeszkadza?
UsuńPrzy kazdym rozstaniu wina lezy po obu stronach. Dogadac sie czasem jest trudno, kazdy ma swoja dume i nie chce ustapic, ale nieraz sie udaje. Czasami rodzice sie schodza i zyja naprawde dobrze, wiem z doswiadczenia. Alimenty to odwieczny problem samotnych rodzicow, ale tak juz jest.
OdpowiedzUsuńA wracajac to innej kwestii to jezeli wypowiadasz sie zle o swoim bylym, to tracisz przez to szacunek do siebie. Pozdrawiam Tina
Nie przy każdym. Bywa, że to jedna osoba rozwali związek. Zdradzi, oszuka, okradnie. Np tak jak w przypadku ojca mojej córki. I sorry, nie widzę w tym swojej winy. Czasami bywa, że ludzie się schodzą prawda. Ale nie zawsze się da nie zawsze się chce. Z ojcem mojego syna nie zeszliśmy się, ale staramy się w miarę możliwości nie wchodzić sobie w drogę i nie przeszkadzać. Tak też można. Bo bycie z kimś na siłę, bo dzieci jest bez sensu. A co do wypowiadania się o źle o byłym.... Nie straciłam ani krzty szacunku do siebie nazywając mordercę, złodzieja, oszusta, zdrajcę itd. degeneratem. Bywają ludzie o których nie można mówić dobrze. Więc nie wmawiaj, że zawsze wina jest po obu stronach.
Usuń