Wszędzie walające się skrawki kolorowego papieru, strzępy bibuły, trochę igliwia. Nancy ze swoją klatką musiała powędrować pod stół, bo jej miejsce chwilowo zajęło iglaste, notorycznie przekrzywiające się w stojaku ustrojstwo. Dzieciaki biegają za mną i terorryzują foremkami i posypkami. Pies zaplątał się w lampki, ja mam na głowie mąkę, a Łukasz w stronę wyżej wspomnianego drzewka miota spojrzeniami godnymi psychopaty licząc, że dokona ono samozapłonu. I oczywiście zamiast odsypiać nockę po robocie majstruje klnąc pod nosem przy tym pniaku, co by stało jako tako. Oczywiście kiedy już udaje mu się postawić niefrasobliwe drzewsko do pionu, nie mija 15 minut i kochane pieseczki ganiając się ze świnką po pokoju wpadają na nie i możemy wręcz w zwolnionym tempie obserwować, jak pięknie przystrojona choinka runie z hukiem na ziemię. It's a Christmas time!! Magia świąt proszę państwa.
piątek, 23 grudnia 2016
wtorek, 6 grudnia 2016
"...dobrze być w swoim domu..." :)
To co się ostatnio wyprawia zaczyna przekraczać wszelkie moje i ludzkie pojęcie. Tyle lat pod górę, z kłodami pod nogami, z pyłem w oczach, siekierą w plecach i całym arsenałem bólu i upokorzenia sprawiło, że mocno zwątpiłam w to czy kiedyś w ogóle będzie wreszcie całkiem dobrze. A jednak. Przyszedł i dla mnie czas kiedy jest w końcu tak, że jedynymi powodami do narzekania jest co najwyżej nieumyty kubek na kawę, foch Trisa lub nie taki krój kiecki (w życiu bym nie pomyślała, że będę miała tego typu problemy pierwszego świata....).
Subskrybuj:
Posty (Atom)