Oczywiście co ja posprzątałam to zaraz dzieci i zwierzęta, tudzież domowy samiec alfa wypaskudzili i trzeba było zaczynać od nowa, na szczęście po tych dwóch tygodniach zdecydowana większość jest skończona, graty wywalone, zostały drobne poprawki i będzie cacanie. no i pierniki, stroiki i takie tam, ale to już zostawiam na poniedziałek, bo póki co muszę pouczyć się do egzaminu. Weekendowe poprawki zostawiam więc samcowi alfa i samcowi beta. Jutro też przyjeżdża moja mama z Dojczlandii więc najbliższe dni przewiduję pod znakiem ciekawych akcji. nie wspominając już o wigilii, na którą mamy zaplanowane oryginalne menu i myślę, że mogą to być najlepsze święta w moim życiu. Chyba z tej radości mnie wziął cały ten szał na porządki, ozdoby itd. ha ha!
Przyszedł też wyczekiwany przez wszystkie dzieci dzień ubierania choinki. Luby mój z wyrazem potężnego niezadowolenia na twarzy przytargał wiechcia i ozdoby z piwnicy narzekając jak to ma w zwyczaju na wszystko co związane ze świętami. Taki typowy Grinch albo Ebenezer Scrooge. Oczywiście zastrzegł od razu, że on tego badyla nawet nie tknie palcem jeśli chodzi o ubieranie. Pojęcia nie macie ile z takim jest śmiechu jak stroi fochy. Ale wracając, w domu okazało się, że nie ma stojaka i jednych lampek, więc uznałam, że następnego dnia sama zejdę do piwnicy, przekopię tą rupieciarnie, odnajdę wrota do piekła i przy okazji znajdę brakujące elementy... Znalazłam piekło, znalazłam lampki, ale stojaka ni w ząb. Zatem wróciłam do domu i tam szukałam jednak równie bezskutecznie. Dobra, ustrojstwo ostatecznie przepadło, zatem trzeba wymyślić coś zastępczego.... Rozwiązanie problemu było prostsze niż mi się wydawało.......
... młodzi trzymają, a stara szuka i myśli....
... wtem nadeszło objawienie! Wiadro! Ale czym wypełnić? Najlepiej ziemią!
Taaa... Janis jest genialna, teraz zamontujemy dziadostwo....
Sukces jako taki, najniższa część stoi...
Dooobraaaa, spoookooojniieee, stóóóójjj Ty cholerna namiastko drzewa.....
No dobra, nie chciało stać, ziemia okazała się za lekka, do tak wysokiej choinki. Ale i na to znalazłam sprytny sposób...
Mianowicie pożyczyłam ciężarki od Adriana i obstawiłam nimi nieszczęsne drzewko.
Tak więc mogliśmy bez problemu ubrać choinkę, Tris zdążył standardowo rozbić kilka bombek i takie tam.
Ale z siebie dumni!
Za to Vader był ewidentnie znudzony całą sytuacją...
Pomiędzy choróbskami udało nam się też zaliczyć mały spacerek.
Podczas porządków w szafie znaleźliśmy pamiątki z wakacji
A jak śpię to taki ze mnie aniołeczek.... z różkami ;)
Jakieś takie wygrzebane
Z innych ciekawych rzeczy, robiłam też trochę przetworów i marynat, ale to pokażę w osobnym poście, dziś za to pochwalę się pierwszą zrobioną własnoręcznie solą do kąpieli.
Wykonanie jej jest dziecinnie proste, bierzemy sól (najlepiej morska albo coś tego typu, ale kuchenna też się sprawdza, ja pomieszałam dwie), sodę oczyszczoną, jeśli chcemy to olejek eteryczny, olej, barwnik lub przyprawy w zależności od tego jaką chcemy otrzymać, oliwę np. z oliwek lub pestek winogron. Ja miałam trochę czerwonego barwnika, cynamon, imbir i pieprz cayenne, niestety olejki w domu się skończyły. Pomieszałam przyprawy z sodą, solą, oliwą i barwnikiem po czym wymieszałam wszystko, aby było stosunkowo jednolite. Ale jak powszechnie wiadomo każdy glam rockowiec chce błyszczeć wszędzie i zawsze. Z tego względu do mieszanki dodałam również brokatu, który z każdej melomanki tapirowego grania (i nie tylko oczywiście) zrobi dziewoję błyszczącą się bardziej niż klejnoty szanownego pieseła. Po wymieszaniu wszystkiego zamknęłam sól w słoiczkach. Ciężko mi podać proporcje, bo sypałam raczej na oko tak aby miało dość intensywny zapach, bo takie lubię najbardziej. Różnorodność soli jest tak duża, że na pewno jeszcze będę kombinować z różnymi zapachami itd, ta była na próbę i wyszła genialna.
Najlepszy zestaw do wanny
A tak na zakończenie, chciałabym z mojej strony złożyć najszczersze kondolencje rodzicom i rodzinie dwójki małych dzieciaczków, które wczoraj tragicznie zginęły w wypadku w Tychach. Sama nadal jestem tą tragedią poruszona i pewnie jeszcze długo będę. To są właśnie momenty w których człowiek zaczyna wątpić w istnienie Boga lub przynajmniej w jego miłosierność. Nie mniej życzę rodzicom siły, bo cóż innego pozostało...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz