środa, 25 września 2013

O wszystkim i o niczym...




Dziś zrobię takie podsumowanie ostatnich tygodni na szybko. W pierwszej kolejności muszę się pochwalić, że Tristanek po tygodniu ciężkiego boju, choroby i Bóg wie czego jeszcze doczekał się pierwszego ząbka. Dokładnie 15 września zauwazyliśmy u niego dolną, prawą jedyneczkę ;) Również po długich bojach dochodzę z Wiką do pewnego porozumienia, bo potrafiła wyprowadzić mnie z równowagi jakieś sto razy dziennie. Nie słuchała, miała wszystko w nosie, wszystkiego zapominała itp. itd. tłumaczyć mogłam milion razy, a to i tak nic nie dawało, bo znowu nie słuchała. Błędne koło. Ale chyba jakoś powoli udaje nam się dogadać. Ba, pannica jak chce to potrafi nawet zarobić na swoje kieszonkowe (tak, tak nie ma nic za darmo) pomagając mi w sprzątaniu, porządkując szuflady i nawet rozwieszając pranie! Oby tak dalej to może coś z niej będzie ;) Tristek zaś z kolei biega sobie radośnie w chodziku i wykazuje coraz większe zainteresowanie Vaderem (z czego główny zainteresowany wcale nie jest taki zadowolony). Ja natomiast usilnie próbuję, ułożyć jakoś po ludzku plan dnia, co jest niestety ciężkie przy wstawaniu o 6:00, do czego zupełnie nie przywykłam. No i czas najwyższy zabrać się za pisanie książki póki studia dopiero się rozpoczynają i mam jeszcze na to czas. Ah i nie mogę nie wspomnieć, że ostatnio udało nam się z Panem Tatą urwać na kilka godzin do nowo otwartej Galerii Katowickiej. Cóż mogę na ten temat powiedzieć.... Galeria jak galeria drogo, dużo, ludzi masa, sporo rzeczy które chciałoby się mieć, a na które nas niestety nie stać. Jedyny, mocno dostrzegalny minus tego kolosa jest taki, że łatwo można się w nim pogubić, co zazwyczaj mi się nie zdaża w takim stopniu. Co więcej, schody skonstruowane są w tak beznadziejny sposób, że zaczęłam dostawać lęku wysokości co też nie przemawia na plus. Ale poza tym, jest ok zawsze jakaś tam forma spędzenia czasu. I to w sumie narazie tyle z rewelacji.

Uczymy się pełzać i raczkować ;)

Chodzik-srodzik tu jest folia bąbelkowaa!!!! :D


Truchtańsko w chodziku ;) Teraz młodego już jest wszędzie pełno....
Tak chorowałem...


A tak bawię się z Vaderem! :)

Edit: W czasie pisania tego posta Wika po raz kolejny pokazała rogi. Wylała sok na podłogę po raz enty, a ja odkryłam, że tym razem popisała konia na biegunach (ostatnio miała szlaban na tv i kupowanie zabawek za porysowanie nożyczkami grającego lusterka Tristana, widać nie za dużo dotarło...). To dziecko kiedyś wykończy mnie psychicznie.


P.S. Do osoby która notorycznie zadaje w komentarzach pytania odnośnie Adama G. Jeżeli chcesz wiedzieć co i jak to odezwij się prywatnie na facebooku i tam zadawaj pytania, to odpowiem. To nie jest odpowiednie miejsce na zaśmiecanie informacjami na temat tego Pana.


czwartek, 19 września 2013

Zapiekanka z parówkami

Póki co wrzucam kolejny przepis, a jakąś notkę postaram się dodać jak najszybciej. Jako, że Tristan ząbkował i chorował ostatnie kilka dni i mnie również łapie jakieś choróbsko, Wika też chorowała to nie ma nawet czasu i chęci nic pisać. W każdym razie...

Jedno z moich popisowych i tanich dań. Pan Tata się w nim normalnie zakochał do tego stopnia, że mógłby jeść ją codziennie ;p Żeby było zabawniej przepis na to znalazłam w książce kucharskiej ściągniętej na androida ;] Zamieszczam po swoich modyfikacjach.

Składniki:
- Ziemniaki (w zależności od wielkości naczynia ale około 1-2,5 kg)
- 30 dag parówek
- 4 jajka
- łyżka masła
- 3 łyżki śmietany
- 10-15 dag startego żółtego sera
- 2 łyżki mąki
- 2 marchewki
- pół brokuła
- sól, pieprz, czosnek granulowany, oregano, przyprawy inne wedle uznania


 Ziemniaki ugotować i ugnieść. Trzy jajka zmikować z mąką, masłem, serem i śmietaną. Wymieszać z puree, dodać pokrojone w plasterki parówki, marchew i brokuły (te dzielimy na małe różyczki). Doprawić wedle uznania. Przełożyć masę do naczynia żaroodpornego lub żelaznej brytfanki, posmarować roztrzepanym jajkiem. Piec 50 - 60 minut w 180 stopniach.




*Mała uwaga: Do zapiekanki można dodawać różne składniki,na pewno wiele warzyw do niej będzie świetnie pasować.

poniedziałek, 9 września 2013

Placki ziemniaczane z łososiem wędzonym i szpinakiem.

Pierwszy tydzień szkoły za nami. Wika daje radę, ba wychowawczyni ją nawet chwali! Wszelkie obawy dotyczące sześciolatki w szkole zostały oficjalnie rozwiane ;)

A dziś jedno z moich ulubionych dań, łatwe, szybkie i niedrogie.

Składniki:
- ziemniaki (w zależności od ilości jaką chcemy uzyskać, ale kilka większych na pewno)
- 1-2 jajka
- mąka
- cebula (jedna większa lub dwie małe)
- sól
- pieprz
- czosnek granulowany
- szpinak (ja stosuję mrożony)
- łosoś wędzony
- śmietana
- opcjonalnie ser żółty
- olej

Jak zrobić placki ziemniaczane wie chyba większość, dla tych co nie wiedzą napiszę.

Ziemniaki obrać i zetrzeć na tarce lub w robocie kuchennym (proponuję na grubych oczkach tarki, choć jeżeli ktoś woli na małych też jest ok), to samo zrobić z cebulą. Dodać jajka, mąkę (tej nie trzeba dużo 0,5 -1 szklanka w zupełności wystarczy), sól, pieprz i czosnek (to już wedle upodobań, ale nie radzę sypać zbyt dużo). Wymieszać wszystko i kłaść na rozgrzaną patelnię z olejem, Uformować placek, lekko przyklepać łopatką i smażyć z dwóch stron na złoto-brązowy kolor.

Kiedy placki są gotowe, kolejno nakładać plastry łososia, szpinak, polać śmietaną i ewentualnie jeśli ktoś lubi posypać startym serem. Świetnie smakuje zarówno na ciepło jak i na zimno.

Gotowe!

Zdjęcia wyszły mi takie sobie, ale myślę, że zawsze coś tam zobrazują gotującym ;)

Smażenie

Usmażone

Dodajemy łososia...

... na to szpinak...


... i śmietana na górę (To ostatnie może nie wygląda szczególnie zachęcająco, ale zapewniam, że smakuje wybornie!).

wtorek, 3 września 2013

Jak Tristan zaczyna zapracowywać na ksywkę Tris Wild ;)

Oto co mój kochany synek zdążył nabroić dziś rano kiedy odprowadzałam Wikę do szkoły, a Pan Tata smacznie spał....




Coś czuję, że remont będziemy robić szybciej niż nam się wydaje.... Tris zaczyna być bowiem człowiekiem demolką....

A jeszcze chwilę przed moim i Wiki wyjściem tak sobie dwa aniołki spały.... Jak się tak dobrze przyjrzę to zaczynam dostrzegać małe diabelskie różki na główce Tristana ;] Ehh... pierwsza rozróba za nami...


A tak z innej beczki, papiery na studia już złożone! Od października mamuśka dołoży sobie kolejnej roboty ;p Trzymajcie kciuki!

poniedziałek, 2 września 2013

Wika idzie do szkoły... czyli mamuśka ma rewolucję :)

Nadszedł ten pamiętny dzień. Moja córa właśnie poszła do pierwszej klasy. Jak sobię tak pomyślę, że dopiero co kończyła roczek i uczyła się chodzić... Czas leci bardzo szybko. Mam nadzieję, że będzie lepiej przchodziła te lata niż ja ;). Wieczór minął nam oczywiście na podpisywaniu książek, zeszytów, pakowaniu tornistra i... uspokajaniu marudzącego całe popołudnie Tristana. Tym razem Cthullu wstąpił w niego i od trzech dni brzdąc daje popalić. A mi pęka głowa od nadmiaru informacji. Pakowanie młodej to jedno, w tym samym czasie przyszło mi również zbierać papiery potrzebne do złożenia w dziekanacie. Jutro będzie szał jak z rana będę musiała ogarnąć Wikę, a później zostawić biednego Pana Tatę samego, po nocce, z Trisem i Wiką po którą będzie jeszcze musiał pójść. Cóż studia czekać nie będą, skoro uzbierało się te 28 osób to jest szansa, że kierunek ruszy. Nie ukrywam, dziś nie chce mi się pisać, zaraz się kładę skoro muszę zerwać tyłek z wyra o tej nieszczęsnej 6-stej. Postaram się może jutro czy tam pojutrze napisać coś ciekawszego i dorzucić przepis, który mam przygotowany ;)


A tak się pannica moja prezentowała ^^