czwartek, 19 lutego 2015

"Tyle było dni do utraty sił, do utraty tchu tyle było chwil..."

Witam w nowym roku! Tak wiem rułę mam okrutną. Ale cóż standardowo natłok obowiązków mnie nieco przytłoczył. U nas jak było dobrze tak nadal jest. Semestr zdałam bez większych problemów, zaliczyliśmy Sylwestra w Krakowie oraz bardzo udane, przyjemne rodzinne święta. Były też urodziny ciotki Marty później Trisa i moje. Były i chwile grozy. Ale może od początku.

Święta jak wspominałam minęły przyjemnie i ciekawie. Część spędziliśmy z moją rodziną, część z rodziną Moody'ego, a jeszcze część sami w domu. Standardowo było dużo prezentów, jedzenia i zabawy. W sumie chyba najlepsze moje święta w życiu. Jedyny minus, że wywróciłam się na krawężniku i potłukłam okrutnie. Zdjęć niestety za bardzo nie mam, bo zmieniałam w międzyczasie telefon i za cholerę nie wiem gdzie je zgrałam, także wstawię to co z fejsa udało mi się ściągnąć.

Bobas z ulubionym prezentem ;)

Sylwestra za to spędziliśmy w Krakowie krążąc między rynkiem głównym a barami. Poznaliśmy masę ciekawych ludzi, tańczyliśmy na koncercie Wilków i ogólnie ciekawie spędziliśmy wieczór.


Były też jak zwykle ciekawe, zwyczajne lepsze i gorsze momenty, zabawne sytuacje...

Spadł śnieg więc obowiązkowo na sanki!


Z jakiegoś tam spaceru całą familią.

Tjaaa Janis dostałą nowy telefon i bawi się funkcjami ;)

Zabawy z piesełem

Chcecie wiedzieć jak broi dziecko dzień po wypadku? O właśnie tak!
(Do wypadku dojdziemy za chwilę)


Jak sanki to i dupolot musi być!


Na karmienie łabądków i kaczek też się załapaliśmy :)

Wspominałam też o wypadku. Mieliśmy chwile autentycznej grozy kilka tygodni temu. Uczyłam się do egzaminu, kiedy Tris rozbrykał się, zaczął szaleć i wskakiwać na fotele. Podskakując na jednym z nich przeważył go i upadł niefortunnie prosto w kaloryfer. Rozciął sobie tył głowy, krew się lała, telefon po karetkę, izba przyjęć na Ligocie i szycie głowy. Prawie wtedy zawału dostałam, na szczęście tylko rozciął głowę, a nie miał żadnego wstrząsu mózgu itd. Nie życzę nikomu takich przeżyć. Zabawny w tej sytuacji był jedynie fakt, że Tris był bardzo dzielny, jak czekaliśmy na karetkę i tamowałam mu tą główkę, ten chciał iść się bawić! Badass jakich mało.

Był opatrunek, potem ściąganie szwów, ale jak mówiłam Tristan jest twardziel i znosił to dzielnie!


 Muszę też pochwalić młodych, że coraz bardziej interesują się muzyką, co napawa mnie wielką dumą.


Tak się Wika uczy wymiatać na wiośle ;)
Do tego zaczyna naśladować starą! (Trisowi wybrała taką samą koszulkę jak jej, ale nie życzył sobie tego dnia fotki :D btw, w Auchan idzie takie dorwać za 10 polskich nowych złotych) Młoda teraz tak lata do szkoły (czekam na wezwanie od dyrektora :D)

Na dowód mamy i filmy :)





No i mieliśmy po drodze kilka ważnych uroczystości w naszej małej komunie.

Były urodziny ciotki Marty. A co się wtedy działo i jakie jaja były to już tylko my wiemy :) 
Ale cóż no.. pieczenie ciasta dla kogoś obowiązkowo musi skończyć się bitwą i obrzucaniem jedzeniem (dobrze, że jedzeniem a nie sikami jak to dziś Tris uczynił). Standardowo była parada pedalskiej muzyki, ploty do późnej nocy i takie tam. Chyba zaczynamy wyrastać z imprez ;)

No to tego... tak wyglądają "imprezy" z dziećmi na pokładzie :D


27 stycznia mieliśmy też rocznicę pierwszą z Moodym, którą uczciliśmy podwójnie. Kolacją w domu (będzie przepis bez obaw!) i kolacją na mieście (i jako, że ciocia się pochorowała musieliśmy świętować z bajtlownią przy sobie :P)
Skoro elegancik idzie z nami to też musi się lansować ;)

Badyl musi być :D

Ze starymi pierdzielami siedział nie będę! Idę jeść sam i podrywać ładne kelnerki!! 

24 stycznia minęły też 3 lata odkąd Vader został członkiem naszej komuny ;)


No i oczywiście drugie urodzinki Trisa! 11 luty to był dzień pełen wrażeń, zabraliśmy dzieciaki na basen, do McDonalda i potem jeszcze był fun w domu. I nie ukrywam, że starzy momentami bawili się chyba lepiej niż dzieci :D
Tysio dostał wielką podłogową kolorowankę nad którą oczywiście pracowali wszyscy!

Laleczka Chucky znów atakuje :D Po basenie, młodzi jak widać bardzo zadowoleni.

Bardzo przemyślany prezent od chrzestnego! Kask, co by mały sobie więcej głowy nie rozwalił.

2 godziny później starzy dalej nad kolorowanką.

I jeden z prezentów Trysia czyli kolczyk w uchu :) Młody będzie miał się czym lansować jak podrośnie!


A na koniec nasi nowi podopieczni Luke i Mara. :)


W między czasie pięć dni po Tristanie i ja miałam urodziny, jednak odbyły się one bardziej kameralnie niż ciotki Marty. Wpierw obżeraliśmy się w weekend spaghetti, czipsami i masą niezdrowych napojów oglądając "Super duper Alice Cooper", a oficjalnie w urodziny opychałam się sushi i srałam brokatem z radości na wieść o tym, że Alice Cooper, Johnny Depp i Joe Perry zakładają zespół The Hollywood Vampires i wyruszają w trasę! <3 p="">

Zatem moi drodzy to tyle. Dziś bez zbędnych przemyśleń. Coś ambitniejszego niebawem ;)


3 komentarze:

  1. twoje urodzinki sobie odbijemy jak ten talisman cholerny dorwę xD albo twistera! ale wtedy to musi byc jakas hardcorowa gra np wysmarujmy plansze oliwką i starajmy sie nie zabic ;D
    ciotka

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja Ci Sylwiana polece zestaw filmow na te urodzinki przy okazji :3

    OdpowiedzUsuń