czwartek, 3 października 2013

Prywatna uczelnia to zło, a państwowa jest cacy... Czyżby?

Wreszcie zakończyłam boje o przyjęcie na studia. Rok temu miałam już problem i ostatecznie zostałam na lodzie przez szanowny Uniwersytet Śląski. W tym roku powtórka z rozrywki. Zapisuję się, składam papiery, dopytuję, dociekam co i jak. Panie szanowne w dziekanacie mówią, że wszystko ok, kierunek na pewno ruszy nic się mam nie martwić. 29 września dowiaduję się, że filologia jednak nie rusza, a szanowna Pani z dziekanatu zapomniała wyłać mi maila o informacjach i zapisach które odbyły się tydzień wcześniej... Ogólnie rzecz ujmując UŚ teatralnie wręcz po raz kolejny pokazał jak bardzo szanuje kandydatów i jak bardzo ma ich gdzieś. Przykra rzeczywistość, wydawałoby się dobrej, państwowej uczelni. Cóż jako, że terminy gonią, zbyt wielkiego wyboru już nie mam to zaczynam szukać uczelni prywatnych. I tak mnie tknęło, aby zerknąć ponownie za psychologią. Bingo! Znalazła się fajna, przyjemna, prywatna uczelnia, z trybem zaocznym i normalnymi pracownikami, którzy służą pomocą i umieją odpowiadać na zadawane im pytania. I w dodatku mają nadal otwartą rejestrację! Zapakowaliśmy się więc z dziadkiem do samochodu i jazda, składać papiery. Dwa spore minusy? Uczelnia jest pierońsko droga, w dodatku mieści się na os. Witosa w Katowicach czyt. na totalnym zadupiu z trudnym dojazdem. Ale czego się nie robi... Rejetracja załatwiona, papiery złożone, podpisy również. Zatem wszystkie znaki na niebie i ziemii mówią, iż zostałam studentką I roku jednolitych studiów magisterskich w SWPS na kierunku pychologia kliniczna. Bo grunt to dążyć do spełniania własnych marzeń. I o ile nie zwariuję przy tych moich dwóch szkrabach (zwłaszcza Wice którą, póki co ciężko zagonić do nauki) to za pięć lat dostanę dyplom i być może będę myśleć nad dalszą nauką.

Ah, zapomniałabym. Dwa dni temu dostałam telefon z szanownego UŚ, gdzie w zamian za to, że filologia polska nie ruszyła w tym roku, zaproponowano mi bibliotekoznastwo, które... również może albo nie ruszyć albo zostać zamknięte za rok albo dwa (choć w teorii Pan przekonywał, że ruszy.... Już to słyszałam). Zaprawdę łaska niebywała, z całą pewnością mam ochotę marnować czas i pieniądze (które na państwowej uczelni też de facto płacę) na wielką niewiadomą i ryzyko ponownego zostania na lodzie. Przykro mi, jakoś nie skorzystam z cudownej oferty.

Cóż na zakończenie tego, co by nie patrzeć, dobrego dnia mogę powiedzieć? A to, że niech każdy sobie mówi dalej jakie to prywatne uczelnie są złe, kiepskie, a państwowe to cud, miód i orzeszki. Na prywatnej chociaż potraktowano mnie jak człowieka, a nie kolejnego popaprańca, który śmie zawracać szanowną dupę jaśnie Pani sekretarce w dziekanacie. Z całym szacunkiem, ja za kontakty z Uniwersytetem Śląskim podziękuję.


Tak jakoś mnie wzięło na przeglądanie zdjęć i trafiłam na te z liceum. Szkoła którą najlepiej wspominam i wiele jej zawdzięczam. I PLO w Sosnowcu. Czas chyba wybrać się tam w odwiedziny, w końcu od matury minęły już trzy lata :)

Szlachta klasowa. Jako jedyni przetrwaliśmy pełne trzy lata ;) 

Z naszym Ojcem Dyrektorem. To jest prawdziwy nauczyciel z pasją. Jemu zawdzięczam upór i chęci do nauki łaciny.


Taakie tam z zakończenia szkoły :D Z Panią Dyrektor ;)

10 komentarzy:

  1. Też idę do prywatnej i sobie bardzo chwalę.
    Miałam możliwość iść na UŚ (zarówno dzienne jak i zaoczne), ale jakoś nie skusili mnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie tym bibliotekoznastwem też w ogóle nie skusili :D

      Usuń
  2. Uniwersytet Śląski dobrze wie, że ludzie tak czy siak do nich pójdą. Bo w końcu nazwa, że uniwersytet, że coś tam. Racja, z ogólnej opinii ludzi również słyszałam, że mają gdzieś ludzi. Ale nie należy generalizować. Są też inne uczelnie publiczne i okey, są bałagany w dziekanacie, ale jest też przyjemna atmosfera, nie ma tak że nie można się dogadać. Więc naprawdę szkoda, że swoje doświadczenia opierasz tylko na podstawie jednej czy może dwóch uczelni.
    Żeby nie było, że jestem zła - gratuluję znalezienia kierunku, który Cię satysfakcjonuje :)
    Tylko, że kierunek mało przyszłościowy. Z tego co widzę masz dwójkę małych dzieci, więc należałoby pomyśleć również o nich. Mając takie dwie małe istoty własne realizacje marzeń zdecydowanie odchodzą na bok, a wiadomo, że pieniądze które przeznaczasz na szkołę mogłabyś zainwestować w coś innego. Nie wiemy jak się życie potoczy za rok czy dwa :)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wiem, że nie wszystkie uczelnie państwowe są złe. Zwyczajnie skrytykowałam UŚ, bo to nie pierwsza taka akcja. Inna kwestia, psychologia już też nie jest przyszłościowa? Widać tylko same ścisłe kierunki czy jak to, bo teraz o każdym słyszę, że się nie opłaca ;) Cóż, mam dwójkę dzieci, sama z nimi nie jestem, a zawód już mam od dawna więc studia to kwestia zawodowo-hobbystyczna wręcz. Formalnie jestem kierowcą i nie wykluczone, że za 3 lata do zawodu wrócę. A niestety, jestem typowym humanistą, na ścisłych kierunkach bym nie dała rady, bo ani mnie nie interesują, ani bym ich nie rozumiała. A nie chcę też iść na coś co teraz jest na topie, bo już za kilka lat może nie być i nagle okaże się, że właśnie tych nieszczęsnych humanistów brakuje ;) Wolę studiować i próbować swoich sił w zawodzie który mnie interesuje niż w tym który się opłaca ;) W końcu to będę robić prawie całe życie i nie chcę się męczyć, a że ze mnie dosyć specyficzny osobnik, to do typowego biura, korporacji, na wygodne stanowisko się wcisnąć nie dam :D

      Usuń
    2. Ah, zapomniałabym. Co do realizacji marzeń. W ten sposób nie będę myśleć pewnie nigdy, bo nie chcę obudzić się jako zgorzkniała baba która przegrała życie ;) Marzenia są ważne. Dzieciom nic nie brakuje, i dostają to co powinny, a ja sama też nie chcę rezygnować z życia i tego o czym marzyłam. Małymi kroczkami chcę kilka rzeczy jeszcze spełnić, bo za młoda jestem na siedzenie w czterech ścianach. Zważywszy, że ze mnie ruchliwa bestia i mui się coś dziać, inaczej zwyczajnie nawet te dzieci przestałyby dawać mi radość, jeśli nie miałabym żadnej odskoczni od nich ;) O sobie też warto pomyśleć :D

      Usuń
  3. wrzucasz wszystkie publiczne wyższe szkoły do jednego worka z UŚiem, co nie jest w porządku, dla porównania - we Wrocławiu na żadnym uniwerku nie ma takich akcji, że ostatniego dnia września okazuje sie, że ten czy inny kierunek nie ruszy. Bałagan w dziekanatach od zawsze był, jest i będzie i tak jest wszędzie, bo kilka osób nigdy w 100 % nie ogarnie spraw kilkudziesięciu tysięcy ludzi, tak, żeby każdy był zadowolony. To nierealne. Poza tym wcale nie dziwi mnie podejście do człowieka na prywatnej uczelni - zapłacisz grube siano to będą obok Ciebie skakać, nic nowego.
    Wspominasz też o tym, że za 5 lat, gdy bedziesz już w posiadaniu dyplomu z psychologii klinicznej (czego Ci oczywiście życzę^^)- być może pomyślisz nad dalszą nauką. Ale zastanawiałaś się nad tym, że pomimo kilku papierków z najróżniejszych kierunków (psych. kl., technik architektury) - w wieku prawie 30 lat nie bedziesz miała żadnego doświadczenia i ciężko będzie Ci znaleźć pracę właśnie z tego powodu ? To dzisiaj bardzo istotny problem, pracodawcy chcą zatrudniać młodych , ale z doświadczeniem, wykształconych, ale też tanich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zatem tak. Gdzie napisałam, że wrzucam wszystko do jednego worka? W tytule? A jak każdy prywatne uczelnie tak wrzuca to jest ok? Ja się odnoszę tylko do UŚ to raz. Dwa jak mówiłam już też, na zaocznych studiach też zapłacę gruby chajs na państwowej uczelni więc łaski mi nie robią, że będą wobec mnie fair. I czy ja powiedziałam, że będę się uczyć na innym kierunku? Umiesz czytać ze zrozumieniem? Są studia podyplomowe i akurat je miałam na myśli. A gdyby szanowny właśnie UŚ rok temu, nie zrobił mnie w konia to nie marnowałabym tego czasu na roczne studium, które poza kilkoma ciekawostkami nic do mojej kariery nie wniesie. Pominę już kwestię, że zaznaczałam też, że na Boga ja zawód mam. Ile razy muszę to powtórzyć? I swoją drogą technikiem architektury nie jestem, bo na rocznym studium tego tytułu nie zdobędziesz. Ja nie będę szukać roboty w wieku prawie 30 lat, a wieku 25 które będę mieć dokładnie za trzy lata, kiedy to Tristan pójdzie do przedszkola. Jaki jeszcze jest problem z moimi wyborami? Bo wydaje mi się, że piszę dosyć jasno i nie rozumiem czemu każdy ma takie parcie aby się doczepić. Nie każdy żyje według narzuconego nam systemu i przyjmij to do wiadomości. Sam fakt, że podejmuję studia przy dwójce małych dzieci to już jest dla mnie dużo. Marzy mi się coś więcej niż marny tytuł magistra, który dziś może mieć każdy. Nieco dłużej szukałam odpowiedniego kierunku i miejsca niż pozostali studenci. I nikomu nic do tego.

      Usuń
  4. A ja studiowałam na uczelni prywatnej z Poznania, cieszącej się dobrą renomą (o łał, prywatna i dobre opinie?! Niektórzy nie uwierzą ;) ), ukonczylam studia rok po czasie, bo pisalam prace magisterska dluzej niz inni. Powod? Chcialam zeby to byla magisterka naprawde dobrze napisana, moja od poczatku do konca. A nie, jak to teraz modne, zeby zaplacic komus by za mnie napisal, a ja sobie bede bąki zbijac. Nie nie. Pisalam o rok dluzej, ale za to napisalam ja porzadnie. Jak to lubię mowic "w bólach ją zrodziłam", wcale nie przesadzam, ale przynajmniej moge spojrzec w lustro, wiem, ze jestem uczciwa i uczciwie ją napisalam. I obronilam :)
    Mialam tez przy okazji do czynienia z UŚ wlasnie. Tragedia, jaka tam jest organizacja... Widze, ze niewiele sie zmienilo od tego czasu. Skonczylam studia w 2011, obronilam sie w 2012. Minal rok od tego czasu, a tam dalej ten sam burdel na kółkach ;)

    Swoja droga, ciekawe jest to rozgraniczenie: uczenie wyzsze prywatne uznaje sie za gowno - placisz i nie musisz sie uczyc a masz swietne oceny (na mojej uczelni to akurat nieprawda. Trzeba bylo niezle zakuwac, ja w koncu,dopiero na studiach, nauczylam sie uczyc - jesli wiesz co mam na mysli), a na uniwerku to niby trzeba niezle zapindalac zeby zdac. Natomiast jesli chodzi np. o gimnazja czy licea, to te prywatne sa och, wręcz ozłacane - jakie to niby wspaniale elitarne szkoly itd. Podobnie z przedszkolami - przedszkole prywatne to taka swietna inwestycja! No to dziwne, ze nagle w szkolnictwie wyzszym tendencja jest odwrotna...
    Wiadomo, sa rozne szkoly. I prywatne i panstwowe moga byc zarowno swietne, jak i do bani. Ale UŚ naprawde nie pierwszy raz pokazuje sie z gorszej strony :P

    Aha, chcialam dodac, ze swietnie wygladasz na zdjeciu ostatnim. Bardzo dojrzale :D A w ogole to wydaje mi sie, ze znam z widzenia tę blondynkę.... ale moze mi się wydaje tylko. Jest z Giszowca lub okolic? Albo się tu moze "kręci" co jakis czas? No bo albo ja znam z widzenia, albo kogos bardzo podobnego...

    Gratuluje rozpoczecia studiow, powodzenia :)

    Pozdrawiam,
    A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja akurat o prywatnych intytucjach mogę powiedzieć wiele dobrego. Każda państwowa szkoła w jakiej byłam, była do dupy że tak się wyrażę. Poszłam do prywatnego liceum i bło super naprawdę tam chciało mi się uczyć. Córka moja chodziła do dwóch przedszkoli publicznych w Krakowie i zgroza.... Nigdy więcej. Dzieci ją biły a wychowawczyni nie widziała nic rzekomo itp. Teraz jest w szkole podstawowej, a ja już mam nerwy na jej wychowawczynię, bo widać, że baba uczyć nieptorafi zwłaszcza sześciolatków. A jak młoda była w prywatnym przedszkolu ostatni rok, to bardzo to chwaliłam. Uczyła się pisać, liczyć itd. A teraz stuknięta baba mówi mi, że ona nie potrafi (czyżby?). Tak więc państwowym instytucjom podziękuję, a swoje dzieci myślę czy potem właśnie do prywatnych szkół nie poślę... Może i nawet do tej w Sosnowcu.

      A ta blondynka owszem jest z Giszowca więc masz szansę znać ;) Kumpela z ławki jakby nie patrzeć :D

      I dzięki ;)

      Usuń
  5. Ha! Więc jednak dobrze kojarzę niektóre twarze :P

    Jak to się mawia - miejsce tworzą ludzie. Jeśli w jakiejś szkole czy uczelni źle się dzieje, to tylko dlatego, że ludzie tam pracujący są nieodpowiedni. Nieodpowiedni pod różnymi względami. I nieważne, czy to państwówka, czy nie. Ale niektórym ludziom nie przetłumaczysz, oni wiedzą swoje. Wydaje im się, że jak uczelnia jest prywatna, to student już kompletnie nic robić nie musi, a zaliczenia same się zgarniają. Mówią - płacisz to masz. No dobra, a na uniwerku czy w akademii, na studiach zaocznych przecież też się płaci. I co - podwójna moralność? -> Dzienni zakuwają a zaoczni mogą nie robić nic? Ja podejrzewam, że takie opinie wydają ci, którzy swój jedyny kontakt z uczelniami prywatnymi mieli na zasadzie takiej: dowiedzieli się, że dostać się może każdy. I tyle. Im się wydaje, że jak dostanie się każdy, to każdy da sobie radę i każdy ukończy i to ze świetnym wynikiem. A to nieprawda. Pierwsza sesja weryfikuje wszystko. Pamiętam swoją pierwszą sesję. Dokładnie niemal połowa, połowa!, ludzi wyleciała bo nie zdali egzaminu z logiki, nie zdali poprawki albo komisa :D Na drugim roku było coś na kształt powtórki, tj. kolejny przesiew :P Tym razem za sprawą prawa własności intelektualnej. Kto się nie uczył, nie chodził na zajęcia, nie przyswoił materiału - nie zdał. A jak nie zdał, to wylatywał. Więc to nie tak, że płacisz i masz.
    No ale niektórym nie przetłumaczysz; nie wszyscy są tak mądrzy jak my :P

    Pozdrawiam,
    A.

    OdpowiedzUsuń